środa, 1 marca 2017

MIĘDZY SŁOWEM A OBRAZEM - fotorelacja






MIĘDZY SŁOWEM A OBRAZEM

Jest takie wyjątkowe miejsce w Tarnowskich Górach, Inny Śląsk. To galeria sztuki, którą od 1990 roku prowadzi Krzysztof Mazik. Ściany galerii w tym czasie zdobiły prace blisko 300 artystów, w tym kilku dwu i trzykrotnie. Wystarczy wymienić tylko takie nazwiska, jak: Werner Lubos, Ewa Zawadzka, Roman Nowotarski, Maciej Gryglaszewski, Edward Inglod, Leon Tarasewicz oraz z zagranicy Pavel Hlawaty, Pit Ludwig, Stefan Guber, Gulbat Szwelidze, Dawid Pataraja, M. Epes i B. Weder. Grali najlepsi polscy muzycy jazzowi i bluesowi.
Równie istotną, co plastyka i muzyka, częścią działalności Innego Śląska jest promowanie kultury literackiej. Odbyło się tu ponad 20 konkursów poetyckich, na które każdorazowo zjeżdżali się poeci z całego Śląska. Wieczory autorskie poetów z całej Polski np. Krzysztofa Lisowskiego, Tadeusza Sławka, Jana Pawła Krasnodębskiego, Jacka Klejffa, Macieja Meleckiego i poetów związanych z Instytutem Mikołowskim, Karola Samsela, Karola Maliszewskiego, nie sposób wyliczyć wszystkich oraz promocje nowych książek, recytacje tłumaczeń, dyskusje o literaturze, koncerty poezji śpiewanej, biesiady literackie, prezentacje grup literackich, spektakle, monodramy i happeningi. Trudno znaleźć drugie takie miejsce w Tarnowskich Górach, w którym z taką regularnością odbywałaby się tak wielka liczba imprez o znaczeniu dalece wykraczającym poza obręb miasta.
W piątek 17 lutego 2017 roku spotkali się w szczelnie wypełnionej sali galerii Inny Śląsk tarnogórski poeta Grzegorz Kielar oraz fotografik Marek Wesołowski. Ideą spotkania Między słowem a obrazem była prezentacja portretów lirycznych i fotograficznych bohaterów tego wieczoru.
Grzegorz Kielar urodził się i mieszka w Tarnowskich Górach. W przeszłości pracował jako nauczyciel. Jest laureatem kilku turniejów i konkursów poetyckich. Jego teksty były prezentowane w krakowskim i katowickim radiu, weszły również do antologii Czy w tym mieście mieszka poeta. W 2011 roku Kielar wydał tomik I chyba lepiej tak, w 2014 Skrajem, a w 2016 roku węzły węzełki.
Marek Wesołowski mieszkaniec Dąbrowy Górniczej jest fotografikiem, jak sam podkreśla poszukującym samoukiem, od 2010 r. członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików, Śląskiego Towarzystwa Fotograficznego, Żorskiego Towarzystwa Fotograficznego „Kadr” oraz nieformalnej grupy fotograficznej „999”. Realizuje fotografie z zakresu pejzażu, reportażu i portretu. Uczestniczył w kilkunastu wystawach w całej Polsce.
17 lutego jest Światowym Dniem Kota. Fakt ten nie pozostał bez wpływu na przebieg spotkania. Razem ze zgromadzoną publicznością zachwycałem się czytanymi przez poetę Irusiem i Linoskoczkiem, którego inspiracją był Dzień Kultury Ulicy 2014 w Tarnowskich Górach. Grzegorz Kielar jak kot chodzi własnymi ścieżkami. W utworze Wiersze i koty mówi: (…) mój kot który jest poetą / i jeszcze o tym nie wie / mruga zbyt długimi zdaniami / o wróblu za oknem / (…) mój poeta uważa że jestem kotem / który wkrótce odkryje swą / prawdziwą naturę. Jest w tych wierszach pełna napięcia kocia cisza, jak podczas skradania się i uważnego skupienia na obserwowanym przedmiocie: (…) kiedy zaczniesz buszować / zbyt intensywnie / i pęknie ostatnia powieka / zostaniesz namierzony. Ale znajdziemy także kocią zabawę. Igranie słowami i związkami frazeologicznymi daje ciekawe efekty: (…) zanim wyschną na sznurze wiersze i wróble / zanim zdecydujesz się wyjść na dobre / zostaw na szybie oddech i drzwi zamknięte / na oścież. Poeta ma jednak świadomość, że żeby się bawić słowem / trzeba mieć mocny łeb i nogi, więc czyni to z umiarem.
Portrety eksponowane przez Marka Wesołowskiego uzupełnił Kielar kilkoma swoimi wierszami z tomiku węzły węzełki. Te poetyckie portrety powstały w czasie trzytygodniowego pobytu poety w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Najcenniejsza w tej poezji jest empatia i głęboki humanizm, rezygnacja z oceniania i wartościowania oraz sposób w jaki Kielar mówi o najważniejszych dla człowieka sprawach: miłości, samotności, starości, śmierci. Jest w tych wierszach optymizm i szlachetna prostota, które uwodzą czytelnika. Podobne cechy znajdziemy w fotografiach Marka Wesołowskiego. Próżno szukać w nich blichtru i warsztatowych fajerwerków. Jak mówił sam autor najpierw stara się poznać człowieka, którego ma fotografować. Lubi też powracać do tych samych osób po latach. Obserwować jak się zmieniają. Fotografia jest nie tylko czasem zatrzymanym w kadrze, ale implikuje cały szereg nowych znaczeń, nowych narracji. Jak napisała Ewa Parma To więź, która może potrwać długo i nie będzie uwierać, domagać się wyłączności ani przysiąg na wieki. Każda chwila może być okazją, by utrwalić cień uśmiechu, rozpaczy, gniewu, wyraz oczu, który przyszłemu odbiorcy nie pozwoli szybko odejść i zapomnieć. Każe mu stać przed zdjęciem i podejmować próby przejścia przez bramy czasu i oczu, wyjść ze swojej strefy intymnej i wejść w cudzą, zamienić się miejscami…
I tak staliśmy przed tymi zdjęciami i rozmawiali o fotografach „złodziejach dusz”, o punktach stycznych pomiędzy poezją i fotografią, o tysiącu innych rzeczy, o których można rozmawiać na takim spotkaniu. To był wyjątkowy wieczór. Jeden z tych, których się nie zapomina i przez wiele lat przywołuje słowami: A pamiętasz jak w 2017 Kielar i Wesołowski mieli spotkanie u Mazika w Innym Śląsku”?



Andrzej Kanclerz
























fotorelacja:  Marzena Wesołowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane