środa, 6 marca 2013

Raport z końca świata






Wielka to radość spotkać katastrofistę, który przywraca nadzieję. Konserwatystę, który nie zakopał się 
w opłotkach idei i wyobrażeń, ale który godzi się na zmianę „skóry świata” i chce w tym procesie być sensownym uczestnikiem. Człowieka przekonanego, że:

„moją ojczyzną jest Itaka
nigdzie i wszędzie

Nigdzie i wszędzie jest Nic” 

(„Noc Kawafisa”).

Dostrzegającego następujące w procesie historycznym ubytki nie tylko rzeczy –res („w starej kamienicy Zapanuje entropia”), lecz głównie idei i piękna („instrument nigdy nie / wyda już głosu”). Doznającego zanikania świata całym sobą, choćby przez wieloletnie zmaganie się z chorobą utraty słuchu (co znajduje mocne odzwierciedlenie w tekstach). A jednocześnie człowieka-artystę odzyskującego dźwięki najpiękniejszej muzyki (dzięki wynalazkom medycyny!), fascynującego się Beethovenem (może przez podobieństwo dotykającej ułomności), Chopinem (poprzez zapisanie Norwida o roztrzaskanym fortepianie, a więc muzyce zamilkłej). Wierzącego, że istnieje esencja ciągłości: pamięć o byłym (zapisana – 
w księgach, jak w księgach hipotecznych losy rodziny-przodków), zachwyt pięknem w przeżywaniu sztuki („zwiewność wyobraźni // co się z motylem ścigała przez chwilę”), prawda wiary i pewność sensu istnienia:

„Gdy cisza jest nad nami
Puste miejsce jest pełne
Zapełnione głosami” 

(„Dotknięcie”).

„Niezgodność na rzeczywistość
Nie prowadzi do usunięcia Absolutu” 

(Z mądrości hipoteki”).
Jarosław Trześniewski-Kwiecień jako poeta cierpi z powodu utraty dawnej jedności obrazu świata, ale nie ustaje w poszukiwaniu nowych sposobów wcielania idei w rzecz, zapisywania (odczytywania) piękna 
w nutach i słowach, przekazywania wiary w Nic, które jest Wszystkim.

Użycie w zapisie Wielkich Liter jest w tych wierszach znaczące. Przede wszystkim bywa nadaniem nazwy-imienia, a więc uwzniośla to, co warte zaznaczenia. Po wtóre – Wielka Litera w środku wersu oznacza początek nowego wypowiedzenia. Po trzecie – bywa też trochę już dziś staroświecką manierą pisania każdego wersu od Wielkiej Litery (albo skutkiem nadużywania klawisza „Enter” w komputerze?). Ta troistość funkcji ma – poza dynamizacją wypowiedzi – skutki w odczytywaniu myśli, powoduje czasem karkołomne multiplikacje:

„Nic się nie dzieje przypadkowo
Ale przypadkiem Rządzą prawa
Definicje i przyporządkowanie” 

(„Przypadek”).

Odczytanie drugiego wersu jako całości wypowiedzenia zmienia podstawowy sens sugerując, że „przypadkiem” mogą jednak rządzić jakieś „prawa” (brzmi to podobnie do określeń pojawiających się 
w teoriach chaosu).

Widzimy więc wyraźnie, że język tych wierszy, zabiegi poetyckie – nie są jedynie powtarzaniem znanych poetyk. W warstwie zapisu spotykamy cechę, która jest charakterystyczna dla całości przesłania tej poezji. Połączenie wiary w sprawność komunikacyjną słów-zdań z jednoczesnymi próbami przełamywania jednowątkowości przekazu, tworzenie „chmury znaczeń”. Te boczne korytarze sensów są często wykorzystywane do ironicznych gier z konwencjami, obśmiewania rzeczywistości, która straciła niewinność solidnej jednoznaczności. Jak to widzimy w tekście „Ody do fortepianu Fryderyka Ch.” (już sam skrót zapisu nazwiska ironicznie sprowadza bohatera do rzędu postaci przeciętnych, podejrzanych o… - niczym Józef K.).

„Się objadając nokturnami ciszy
uszy się pasą dźwiękami na polach
z zielonych pastwisk powracają krowy
kolczyki w uszach gubią wśród topoli
w drodze na udój gdzieś tu pod Rumoką
i metr po metrze pełza wśród mazurków
już zapomniana mazowiecka muza”.

Czy ktoś ma wątpliwości, że jest tu mowa o tym, jak Chopin trafił „pod strzechy”? A możliwe porównanie - z muzą graną przez DJ-ów - mogłoby być kwintesencją prześmiewczości obrazka!

Tom otwiera wers: „nic już nie będzie takie jak było” („nic”), co przywołuje skojarzenia z piosenką do słów M. Świetlickiego. Mamy więc poniekąd kolejną próbę rozliczenia czterdziestolatków dotkniętych smugą cienia. Ale Jarosław Trześniewski nie zatrzymuje się na nostalgicznych konstatacjach, idzie dalej w wyciąganiu wniosków. Zmiany powodują zatarcie kodów, utratę umiejętności odczytywania (słów-nut) czy reinterpretacji dzieł sztuki, która staje się „traktem donikąd”.

Dalej mamy piękny wiersz-wyznanie, a raczej modlitwę, gdzie „Zwyczajność świeżej trawy” jest jednym ze znaków tytułowego „Dotknięcia”. Sąsiadujące „Echolalia” (przez współbrzmienie kojarzące się z modlitwą języków – glosolaliami) to hymn dla systemu „Nucleus Freedom” (dzięki wszczepianiu sztucznego ślimaka do ucha pacjęta przywraca się słuch, bardzo niedoskonały i aż do „bólu” w partiach wysokich dźwięków, ale pozwalający słyszeć coraz pełniej). Problemy słuchu pojawia się oczywiście w wierszach nawiązujących do Beethovena („Dźwięki” oraz „Beethoven <opus 2>”).

„Zatem czym prędzej musi to napisać
bo jest w tej jednej chwili ponad dźwiękiem
gdy ucho żadnych szumów nie wyłowi
i papier nie jest zbyt cierpliwy
na opadanie na bezwład na bezruch”

A przecież pisanie-tworzenie jest jednym z podstawowych obowiązków człowieka, który chce trwać 
w ciągłości kultury, cywilizacji. Pisze poeta: „pora umierać Nie napisać nic/ hołd barbarzyńcom oddając” („Noc Kawafisa”). Przy czym nie chodzi tylko o zapis artystyczny, uchwycenie chwili, gdy „płatki róży lecą nieprzytomne / Dla definicji piękna” („Raport z końca świata”). Pracą ocalającą świat są też wpisy do ksiąg sądowych - hipotecznych (nb. to właśnie zawód uprawiany przez poetę). Piękny poemat poświęcony pamięci rodzinnej, utrwalający fakty z życia ciotek, wujów, dziadów, prababek… z dudniącą historią w tle, z tlącymi się, ginącymi księgami, z ich elektronicznym echem – wersją współczesną pamięci. „Księgo w wersji elektronicznej / już księgą nie jesteś” – pisze poeta, ale to tylko retoryczna poza, bo „z zasad niewzruszonych / zawsze zostanie casus mixtus” – przypadek mieszany, łączący stare z nowym, wiarę ze zwątpieniem, literę z sensem.

Na koniec kilka sentencji, które można uważać za kluczowe dla zarysowania obszaru świata poetyckiego Trześniewskiego-Kwietnia.

„Świat jest w gruncie rzeczy
Jedną niezapisaną księgą
Wieczystą”.

„Wpisano: Prawo użytkowania celu nie do osiągnięcia”.

„Wpisano: Prawo korzystania ze studni bez dna”.

(„Z mądrości hipoteki”)

To wielka radość móc przeczytać zbiór mądrych wierszy. I podzielić się z innymi poruszeniami, które wywołały. Zastanawiające dlaczego jest taka cisza… nad poezją Jarosława Trześniewskiego-Kwietnia: nie jest omawiana, przywoływana, cytowana. Czy dlatego, że „ucho jest puste / ślimak poza konchą / kontroluje / imitacje ciszy” („Echolalia”)? Czy powinniśmy sobie wszczepić sztuczne ucho z systemem „Nucleus Freedom”, aby usłyszeć „katastroficzny news”, który pisze poeta z Mławy:

„Świat jest co chwila”.


Bogdan Zdanowicz
________________________________
* Jarosław Trześniewski-Kwiecień „Casus mixtus”, Mława 2009.


____________________________________________________________
 pierwotne źródło recenzji: sZAFa - kwartalnik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisy ad personam będą usuwane